Tutaj przedstawimy Państwu nasze wrażenia z wycieczki.
Krótko streścimy Wam plan wycieczki...
Pierwszego dnia znaleźliśmy się w Toruniu, a konkretniej w Planetarium.
Troooszeczkę się spóźniliśmy, może narobiliśmy trochę zamieszania podczas zajmowania miejsc, ale mamy nadzieję, że nikomu nie uprzykrzyliśmy tym wspaniałej prezentacji. Jeżeli jednak ktoś poczuł dyskomfort z powodu naszego przybycia, to proszę przyjąć w naszym imieniu najszczersze przeprosiny!
Później już tylko obiadek w Zielonej Górze, krótka wycieczka pod krzywą ścianę (nie znamy fachowej nazwy :( ) i pojechaliśmy na noc do Drzonkowa (pozdrawiamy Drzonków!).
Następnego dnia pognaliśmy do Poczdamu.
Przede wszystkim...
PIĘKNE TO SANSSOUCI!
Cud, miód i orzeszki.
No i Biosphare, czyli "muzeum" imitujące lasy tropikalne i to dosłownie - w środku można się ugotować, wokół pełno różnorodnej roślinności, a nawet żywych zwierząt. Pełno tam interaktywnych stanowisk, dzięki którym można jeszcze lepiej poznać atmosferę lasów deszczowych.
Nocleg w Poczdamie w czterogwiazdkowym hotelu ****.
Trzeci dzień - Berlin
Myślę, że większość z nas zgodzi się z opinią, ze stolica Niemiec nie dorasta do pięt Poczdamowi i Dreznu (oczywiście pod względem ilości zabytków i wrażeniom estetycznym jakie zapewniają).
Tam oto znajduje się Muzeum Techniki o niewiarygodnie wielkiej powierzchni, posiadające niezliczoną ilość eksponatów (no, dobra, pewnie można je policzyć...) oraz te interaktywne.
Mieliśmy w nim również zajęcia z profesjonalistami, którzy pokazali nam jak, np. kiedyś produkowano papier albo jak drukowano nażywano pierwszych maszyn drukarskich.
Tradycyjnie obiadek i wracamy do Poczdamu lulać.
Czwarty dzień - udajemy się do Drezna.
Ewa mówi: " TO NAJPIĘKNIEJSZE MIASTO NA ZIEMII!"
Idąc starym miastem nie wiadomo, co najpierw fotografować. Oglądasz się na lewo - zabytek, na prawo - kolejny zabytek. Serce się cieszy, polecamy koneserom!
W Dreznie znajduje się również Muzeum Higieny - jednak by je zwiedzić dostaliśmy jedynie godzinę czasu, a ono także ma całkiem nieczego sobie powierzchnię.
Jednak ten, kto się postarał dokonał cudu i ogarnął (może niezbyt dokładnie) większość eksponatów. Można było, przykładowo sprawdzić swój słuch lub spróbować sił w "burzy mózgów", a raczej umysłów, bo zadanie polegało na przeciągnięciu małej piłeczki na swoją stronę pulpitu tylko za pomocą siły woli (i elektrod umieszczonych na czole).
Obiadek i do Drzonkowa.
A z Drzonkowa do domku... Trochę "nareszcie, a trochę "dlaczego juz?".
Czy wspomnieliśmy, że odwiedził nas sam pan Piotr Januszek?
No to już wspomnieliśmy, pozdrawiamy!
W końcu po wyczerpującej podróży o godzienie ZERO dotarliśmy do Białegostoku, gdzie już z utęsknieniem czekali nasi rodzicieli i przyjaciele.
I tak właśnie zakończyła się nasza wycieczka - SZCZĘŚLIWIE!
Happy end, oh yeah.
Całujemy, pozdrawiamy
Skrzaciska